Skip to content

Puszka towotu

W październiku wróciłem sobie na studia, a w zasadzie to zacząłem podyplomowo zupełnie nowe. Tamże, na ostatnich zajęciach z marketingu, padło skierowane do panów pytanie prowadzącej: „Jak często myślicie o cesarstwie rzymskim?”. Co zupełnie oczywiste, większość z nas myśli o cesarstwie rzymskim całkiem regularnie, co najmniej raz na kilka dni. Okazuje się, że ta nasza cecha jest niemałym zaskoczeniem dla wielu pań. Podobnie nieznaną oczywistością jest to, że każdy dziadek, który coś czasami majstruje przy domu, wśród swoich zbieranych latami narzędzi i materiałów typu „kiedyś się przyda” posiada legendarną, starą i oblepioną brudem puszkę ze smarem. Ma taką mój teść, ma taką mój tata, miał taką mój dziadek. To oczywiste. Jak się jest młodym aspirującym majsterkowiczem i jakiś element się nie rusza a powinien, to wystarczy zapytać starszego wiekiem majstra – czy ma może trochę smaru? Od razu wam przyniesie lub wskaże z nieukrywaną dumą swoją mityczną smarową puszkę. Nie wiem z czego wynika niezaprzeczalna magia tego artefaktu. Może za czasów komuny był to towar trudny do zdobycia? Może z wiekiem, w nierównej walce ze starzejącymi i zacierającymi się sprzętami, trzeba coraz częściej i obficiej coś posmarować, a smar jest dla skrzypiących i zgrzytających zawiasów niczym eliksir młodości? Dziś jestem o pierwszy krok bliżej do poznania tej tajemnicy, ponieważ w celu usprawnienia podstawowej funkcji przydomowej bramy przesuwnej, nabyłem w sklepie francuskim, swoją pierwszą puszkę ze smarem litowym. Już czuję do niej pewną sympatię, bo przecież brama działa lepiej, a pisząc te słowa wyobrażam sobie dzień w którym mój syn dłubiąc przy swoim rowerze zapyta, czy nie mam trochę smaru? Z dumą podam mu wtedy moją ubrudzoną puszkę z towotem.

Facebook Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *