Żeberka w miodzie wpadły mi do głowy po ostatniej wizycie we Wrocławiu gdzie w sfinksopodobnej restauracji Piramida czy inny Faraon uraczyli nas na tyle dobrymi żeberkami że powstała koncepcja zrobienia takich w domu. Danie zostało odtwarzane bez przepisu, pełna improwizacja.
Składniki:
– żeberka
– miód
– ocet balsamiczny
– olej rzepakowy
– musztarda
– czosnek
– sól
– pieprz czarny
– pieprz ziołowy
– piwo
Żeberka w kawałkach solimy i pieprzymy, wkładamy do miski. Robimy marynatę mieszając miód, ocet balsamiczny, musztardę, czosnek, olej do marynaty dodajemy jeszcze pieprz i sól. A po ile tego wszystkiego? Po tyle żeby było dobrze. Zależy jak kto lubi i co chcę osiągnąć. Improwizujcie! Ja dałem gdzieś około 2-3 łyzki miodu, 1-2 łyżki octu balsamicznego, 1-2 łyżki oleju, łyżkę musztardy i wycisnąłem do tego 4 ząbki czosnku. Po wymieszaniu zalewamy żeberka i wstawiamy do lodówki niech się marynują… no chyba że jak w naszym tu przypadku nie chcemy czekać więc marynowanie trwało maks 30 min, ale pewnie im dłużej się je marynuje tym lepiej. Po marynowaniu wyciągamy żeberka z zalewy i wkładamy do żaroodpornej, zakrywanej miski i wkładamy do piekarnika (180 C) niech się trochę podduszą. Pieczemy a raczej dusimy je pod przykryciem i bez zalewy żeby nam się zalewa z miodem za wcześnie nie skarmelizowała i spaliła. Mamy teraz czas który można wykorzystać na otworzenie piwa i napisanie jakiegoś posta na blogu, co z radością właśnie czynię. Jakby się za bardzo wysuszyły można poświęcić łyczek piwa i dolać do żeberek. Do godziny, jak już będą odpowiednio podduszone i lekko podpieczone, odkrywamy naczynie i wlewamy zalewę. Pieczemy dalej w odkrytym naczyniu, co jakiś czas polewając zalewą … piwo zostawiamy dla siebie. Po godzinie żeberka gotowe do spożycia. Ania też zjadła i nawet ze dwa razy potwierdziła że bardzo dobre, więc chyba nie wyszło źle.