Andrzej Dragan jest uznawanym w Polsce oraz na świecie fizykiem i fotografem. Mowa tu o fotografii artystycznej i fizyce kwantowej czyli niebanalnych obszarach tych obu odległych od siebie dziedzin. W jednej i drugiej wspomnianych aktywnościach zawodowych odnosi znaczące sukcesy, co zapewne wynika z autentycznej pasji z jaką o nich opowiada i niewątpliwie je darzy. Widziałem go kiedyś w Dezerterach (TVP) u Łukasz Orbitowskiego i odhaczyłem wtedy do dokładniejszego sprawdzenia jego poczynania i twórczość. Jak w większości moich odłożonych tematów pewnie na tym by się skończyło ale o Panu Andrzeju Draganie przypomniał mi ostatnio nad kieliszkiem nalewki mój kolega. Szybki przegląd internetu zakończył się obejrzeniem kilku wykładów i wywiadów z tym utalentowanym i ekscentrycznym artystą fotografem i fizykiem. Przy tej okazji okazało się że jest on również autorem książki, którą zaginęła w czeluściach mojej listy pozycji do przeczytania. Tu mała dygresja, jakimś przypadkiem myślicie właśnie nad prezentem dla mnie, to można coś z tej listy wybrać https://lubimyczytac.pl/ksiegozbior/s7Q87MF5erb , będzie mi bardzo miło.
Nabyłem i dość szybko jak na moje standardy przeczytałem „Kwantechizm”, bo taki właśnie budzący religijne skojarzenia tytuł nosi ta książka. Skończyłem ją na tyle skonsternowany, że poczułem potrzebę podzielenia się w tym wpisie moimi odbiorem tej pozycji. Dodam jeszcze, że jakieś 2 miesiące wcześniej przeczytałem „Co się dzieje w świecie kwantów?” Łukasza Lamży i Marcina Łobejko i książkę Andrzeja Dragana siłą rzeczy odbierałem przez pryzmat i w porównaniu do tej pozycji co niewątpliwie wpłynęło na moją opinie.
„Kwantechizm” jest dla mnie książką bardzo chaotyczną, bez pomysłu autora czym ta książka ma być. Nie jest książka popularno-naukową o fizyce kwantowej i OTW, nie jest też książką filozoficzną próbującą interpretować zaskakujące wyniki eksperymentów tychże dziedzin, nie jest także książką autobiograficzną o genialnym i ekscentrycznym fizyku, nie jest zbiorem esejów o człowieku zamkniętym w klatce rzeczywistości, religii, świadomości, życiu, genetyce, ewolucji i ich źródle oraz celowi, nie jest próbą odpowiedzi na pytanie Gauguin’a „Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?”. Dużo? Po przeczytaniu odnoszę wrażenie, że jednocześnie tym wszystkim ta książka próbuje być ale żadna z tych aspiracji nie zostaje należycie osiągnięta a nadaje to całości chaotyczny charakter.
Z powyższych aspiracji najlepiej wypadają wątki najobszerniejsze czyli te popularnonaukowe dotyczące fizyki. Większość tej treści jest już jednak dostępna w internecie w formie nagranych wykładów i wywiadów autora. Więc jak ktoś widział je wcześniej, ma wrażenie kąpieli w tej samej rzece. Niestety oprócz treści popularnonaukowej książka powtarza również liczne humorystyczne wtrącenia i anegdoty używane przez autora, które słyszane po raz kolejny nie są już tak ostre, świeże i zabawne. Dlatego w misji wytłumaczenia jak działa świat na poziomie kwantów, zdecydowanie lepiej radzi sobie wspominane „Co się dzieje w świecie kwantów?”.
Co z pozostałą treścią? Mam nieodparte wrażenie, że jeżeli chodzi o wątki autobiograficzne autor czytał i próbował się wzorować, świadomie lub nie, na autobiografii kilkukrotnie wspominanego w treści Richarda Feynmana („Pan raczy żartować, panie Feynman! Przypadki ciekawego człowieka”). Niestety pomimo opisania ciekawych własnych doświadczeń życiowych, jest ich przywołanych zbyt mało, są nie ciągłe w czasie i poutykane w różnych miejscach treści przez co autorowi nie udaje się zbudować w czytelniku spójnej historii i myśli „ten Dragan to miał ciekawe życie”. Nawiązania autobiograficzne są godne wspomnienia i mogą zainteresować czytelnika, ale w tej rozproszonej formie wychodzą trochę arogancko i zarozumiale, miast budować obraz genialnego, ekscentrycznego i szalonego naukowca. Feynmann pisał swoją autobiografię w starszym wieku i miał pewnie więcej interesujących historii do opowiedzenia, czego i autorowi życzę.
W książce ciętym językiem napiętnowane są – jak dla mnie bez potrzeby – religia i filozofia. Dziedziny, które starają się znaleźć odpowiedzi na wielkie pytania, między innymi również te pytania, które wspomina i stawia autor. Znajdziemy tu rozważania nad tak interesującymi sprawami jak możliwości istnienia życia poza ziemią, nasza świadomość, algorytmy ewolucyjne i sztuczna inteligencja, geny i ewolucja. O wszystkich tych tematach autor pisze dość lapidarnie bez wysnucia jakiś oryginalnych wniosków, czytając jego przemyślenia o genach i ewolucji czuć w tle „Samolubny gen” Dawkinsa, pomimo że nie został on wspomniany. Dalej pomylone zostają pobieżnie wspomniane algorytmy ewolucyjne z uczeniem głębokim i SI. Nie wiem też skąd pomysł autora, że życie na ziemi zrodziło się w nieprzyjaznej tlenowej atmosferze, przecież to ta atmosfera tlenowa jest wynikiem istnienia życia. Te wielkie pytania i problemy stawiane są wielokrotnie w wielu miejscach książki zwiększając jej chaotyczność. Samo stawianie takich pytań w słowie drukowanym prosi się o więcej refleksji, niż przynosi dyskusja z kumplami przy piwie, bo pozostawia to duży niedosyt.
Podsumowując, książka nie ma dużej objętości, więc pomimo bałaganu w treści i wspomnianych niedoskonałości spokojnie można ją przeczytać bez obaw, że będzie to czas zmarnowany. Szczególnie jeżeli posiedliśmy tak jak autor, umiejętność szybkiego pisania czytania. Na końcu pozostanie nam jednak pewien niedosyt.