Młody prawie już dorosły, kończy przedszkole i od września idzie do szkoły. Ośmioletnia podstawówka jak dawniej, w latach mojej edukacji. To kawał czasu i wiele wspomnień na całe życie, a oto jedno z moich. Muzyki uczył nas Pan Jarnicki, który w weekendy dorabiał sobie grając na weselach – być może dorabiał ucząc w szkole, nieważne. Uczył nas śpiewać różnych piosenek, z których większości już dobrze nie pamiętam. Poza tym jednym wyjątkiem. Cała klasa dzieciaków śpiewała poniższą przyśpiewkę weselną ze szczególną radością, drąc się przy tym na całą szkołę. Mam poważne wątpliwości czy teraz jeszcze takich uczą.
Za górami, za lasami, za dolinami
Żyło sobie trzech krasnali, nie górali
Trzech ich było, trzech z fasonem
Dwóch wesołych, jeden smutny, bo miał żonę
A ta żona była jędza, no i basta
Miała wałek taki wielki, jak do ciasta
I tym wałkiem, kiedy chciała
Swego męża, krasnoludka wałkowała
Już krasnoludek taki cienki, jak niteczka
Taki mały, taki chudy, jak kropeczka
Ale żona uważała,
Że jest gruby, więc go jeszcze wałkowała
Już krasnoludek zwałkowany, w trumnie leży
Że od wałka żony zginął, nikt nie wierzy
Gdy rodzinka w głos płakała
Żona – jędza, jeszcze trumnę wałkowała