Po dwudziestu ośmiu latach wyprowadzam się z Krakowa. Przyjechałem tu na studia i zostałem na dłużej. Mieszkałem w kilkunastu różnych miejscach i dzielnicach, w tym przez ostatnie 12 lat „pod gwiazdami” na Woli Duchackiej. Dziś wracam do miejsc mojej młodości, na swoją lubelską wieś. Wracam bogatszy – do Krakowa przyjechałem sam, z jednym plecakiem, a teraz wracam z rodziną oraz górą dziwnych i często niepotrzebnych rzeczy, tych które gromadzimy i wozimy za sobą przez życie.
Z Krakowa zabieram żonę (moją żonę!), tu urodziła się trójka moich dzieci, wraca z nami również nasz pies. W głowie wciąż jestem z Krakowa, bo to tu mieszkałem najdłużej w życiu. W Krakowie mam przyjaciół, do których będę wracał. Bez nich to miasto nigdy nie byłoby tak moje – należałoby raczej do gołębi, wycieczek turystycznych, Marcina Świetlickiego i Grzegorza Turnaua.
Dom to nie budynek. Dom to miejsce, do którego wracamy z przyjemnością. Można mieć wiele takich mentalnych domów. Dziś wiem, że mam przynajmniej dwa.